Bardzo dobrze pamiętam moment, kiedy zrozumiałam, że coś jest nie tak z naszymi przyzwyczajeniami dotyczącymi jednorazowego plastiku. To było na drugim roku studiów, dekadę temu. Mieszkałam w 36 metrowym mieszkaniu w bloku z wielkiej płyty na wrocławskich Hubach. Nie miałam samochodu, ale to nigdy nie był problem, bo uczelnia oddalona była zaledwie 2,5 km od mojego mieszkania i osiedla z wielkiej płyty mają to do siebie, że są całkiem nieźle zaopatrzone w supermarkety, warzywniaki, apteki, sklepy mięsne, przychodnie czy drobne usługi - wszystko w zasięgu spaceru lub krótkiej jazdy rowerem.

Potrzeba pierwszym krokiem do #LessWaste
Nazwałabym siebie typem zakupowego szwędacza. Lubię robić zakupy w różnych miejscach. I tak, często po zrobieniu większych zapasów w supermarkecie, w drodze powrotnej zaglądałam jeszcze na halę targową po drożdżówkę z lokalnej cukierni, przyprawy na wagę, do drogerii, do warzywniaka... a raz w tygodniu, kilka dni po dostawie do second-handu. Spacerowanie z plastikowymi siatkami z zakupami, chcąc poszwędać się jeszcze po kilku mniejszych sklepach wydawało mi się niewygodne. No bo jak obejrzeć ciuchy w lumpeksie, kiedy uchwyty w jednorazówce są takie małe? Pakowałam więc moje zakupy do torebek, tych samych, w których nosiłam notatki na uczelnię albo do bawełnianych toreb, kupionych z resztą też w second-handzie. Możliwość zarzucenia ich przez ramie znacząco ułatwiała mi uprawienie mojego zakupowego szwędactwa.
Oczywiście nie zawsze da się przewidzieć, ile zakupów zrobimy. Czasami przy kasie potrzebowałam kupić jednorazową torbę. Dlatego później do bawełnianej torby wkładałam lekkie jednorazówki, które zostały mi z zakupów. Ale stojąc przy taśmie obserwowałam innych, którzy wykładali na taśmę po kilkanaście „zrywek”, zupełnie nowiutkich. W 2010 roku były jeszcze tanie jak barszcz. Często słychać było zdanie weź jedną więcej na wszelki wypadek. Później te tzw. Na wszelki wypadek widziałam lądujące w bagażnikach samochodów przezornych klientów. Mogę się jedynie domyślać, że te jeszcze dobre reklamówki chwilę później, zamiast trafić do pojemnika pt. zabrać na kolejne zakupy trafiały do pojemnika... na odpady. Wtedy zrozumiałam, że bycie eko, to nie tylko moda i nawet nie tylko wygoda (bo łatwiej się szwędać z torbą z długim uchem), ale przede wszystkim poszanowanie dla przedmiotów i własnych pieniędzy. To też nic nowego, moja babcia, odkąd pamiętam chodzi na zakupy z tym samym wiklinowym koszykiem.
Zasada pierwsza: wykorzystaj to, co już masz
To zdecydowanie moja ulubiona zasada ruchu #ZeroWaste. Nie kupowanie nowych rzeczy, a używanie tych, które mamy, pozwala ograniczyć ilość generowanych odpadów. Nie jest już wstydem noszenie "używanej" jednorazówki na zakupy. Chyba nie zaryzykuję stwierdzeniem, że to nawet coś, o czym w 2020 roku możemy mówić z dumą. Trendy jest nosić swój kubek na kawę, ale jeszcze bardziej hipstersko bedzie jeśli to jest umyty słoik. Renesans przeżywają niezbędniki i metalowe menażki, które pamiętamy z harcerstwa. Blogosfera chwali się wyciągniętymi z szaf i strychów dziadków ubraniami i meblami, a coraz więcej sklepów pozwala kupować produkty do własnych pojemników. Sama od lat pakuję prezenty świąteczne w papier i torby, które dostałam rok wcześniej i nie robię tego ze skąpstwa, a dlatego, że to ciągle dobry papier!
Działaj i inspiruj innych
Kiedy do naszego zespołu dołączyła Karolina, czułam, że to tylko kwestia czasu, aż wpadnie na pomysł, jak rozruszać pracowników, którzy z powodu pandemii mają ograniczone szanse na relacje międzyludzkie z innymi współpracownikami. Ona sama dołączyła do nas, kiedy wszyscy pracowaliśmy już zdalnie. Podczas naszym rozmów na Microsoft Teams (m.in. o tym narzędziu przeczytasz w naszym wpisie 3 dobre wskazówki jak skutecznie pracować z domu) wiele razy wspominała, jak ważne jest utrzymanie team spirit w digitalowej rzeczywistości. Karolina rzuciła więc wyzwanie, ale nie byle jakie, bo #ZeroWaste. Zasady były proste, podobne do popularnego w tym czasie #Hot16Challenge - pokazujesz swój pomysł na #LessWaste lub #ZeroWaste, tagujesz #ZeroWasteChallenge, nominujesz dwie osoby i publikujesz na Yammerze (naszym wewnętrznym firmowym portalu społecznościowym). Karolina dzięki swojemu pomysłowi znalazła rozwiązanie dla kilku problemów:
- jak zaangażować ludzi do aktywności na Yammerze i utrzymać teamspirit pracując zdalnie
- jak szerzyć postawy proekologiczne wśród pracowników
- jak inspirować innych aby podążali ścieżką #LessWaste
- jak zaangażować się w życie firmy, kiedy nikt mnie osobiście nie poznał
Gorące dyskusje i dzielenie się pomysłami
Pierwsze pomysły na permakulturowe skrzynie zbite z europalet, kompostownik, drobiazgową segregację odpadów czy rezygnacja z kartonowego opakowania Happy Meal przez synka jednej z naszych pracownic spotkały same zachwyty. Ludzie dopytywali o szczegóły, instrukcje, podawali własne przykłady. Kolejni nominowani dzielili się swoimi pomysłami: zakupy do własnych woreczków, meble z drewna z odzysku, kosmetyki własnej produkcji, zbieranie deszczówki, szybko zapełniały tablicę naszego portalu społecznościowego. Udział w wyzwaniu brali wszyscy, zarówno nasi young proffesionals jak i osoby z wieloletnim stażem, juniorzy, specialiści, menagerowie, dyrektorzy... każdy dokładał swoją cegiełkę #DlaCzystszegoŚwiata jednocześnie świetnie się bawiąc.
Nic na siłę
Nasze wyzwanie miało formułę konkursu. Spośród wszystkich zgłoszeń wybraliśmy trzy, które były najbardziej inspirujące, więc były nietuzinkowe ale także cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród współpracowników. Koncept Karoliny sprawdził się idealnie, ponieważ większość osób rozwiązania #ZeroWaste stosowało od dawna, a my stworzyliśmy im jedynie przestrzeń, aby zaprezentować je innym. Myśląc o nagrodach, chcieliśmy aby wspierały dalsze działania w redukowaniu odpadów. Oto co otrzymali zwycięzcy:
- I miejsce: domowy kompostownik
- II miejsce: stalowa butelka
- III: zestaw wielorazowych słomek
- A każdy uczestnik wyzwania otrzymał książkę Arety Szpury Jak uratować świat. Czyli co dobrego możesz zrobić dla planety.
Gadżety niepierwszej potrzeby na podium
W sieci znajdziemy zdecydowanie więcej inspiracji na #ZeroWaste alternatywy dla przedmiotów codziennego użytku niż skomplikowane i wymagające długich godzin prac rękodzieła. Ale w #ZeroWaste liczy się przede wszystkim pomysł i wykorzystanie tego co już mamy.
Marta zbudowała swoim pociechom domek do zabawy, o jakim pewnie wielu z nas w dzieciństwie mogłoby tylko pomarzyć.



Lech wykorzystując elementy, które zostały mu po instalacji grzewczej, styropian, stare deski i resztki farby, która została z malowania płotu zbudował podgrzewacz wody do basenu.

Dominika urządziła koci raj dla swojego rudzielca, przerabiając stary kwietnik na drzewko, kartony na drapak i tworząc z nakrętek, tekstyliów i wytłaczanek feeder dla mruczka.

